wtorek, 1 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ DRUGI
       
Tak naprawdę o śmierci rodziców wiedzieliśmy niewiele, stanowczo za mało, żeby policja zgodziła się na dalsze śledztwo. "To był wypadek, zrozum to wreszcie dziecko!" -te słowa na pewno długo zapadną mi w pamięć. Krzyk, który wyłonił się z gęby policjanta był przerażający, ale nie ma się czego dziwić. Po dokładnie 67 wizycie na komisariacie, z chęcią dowiedzenia się czegoś o moich rodzicach, mieli mnie po prostu serdecznie dosyć. Wtedy odpuściłam.
Każdy ma inny sposób radzenia sobie ze śmiercią najbliższych. Ogromny brak chęci spożywania czegokolwiek, jakby każdy kęs kabanosów, które kiedyś się uwielbiało, wywoływał u mnie mdłości. Tak właśnie było ze mną. Moja siostra znalazła całkowicie inny sposób. Objadała się jak świnia i przybrała na wadze o kilka kilogramowi za dyzo. Wyglądała jak nie ona, choć i tak uwodziła mężczyzn jak nikt inny. Od śmierci rodziców nauczyła się perfekcyjnie chodzić na szpilkach oraz podkreślać swoje krągłości. W tej dziedzinie byłą mistrzynią. Nasze kontaktu byli chłodne, aż za bardzo. Tata zawsze powtarzał, ze jeżeli go nie będzie mamy się wspierać mimo wszystko. Podczas paru pierwszych miesięcy po ich śmierci próbowałam z nią porozmawiam, wpłynąć na nią jakoś. Chyba zaszyli się w sobie tak głęboko, ze nigdy nie będzie dawną Lucie.
Z drugiej strony nie powinnam się dziwić. Rok temu przeze mnie rozpadł się długoletni związek mojej siostry z chłopakiem poznanym w knajpie. Na początku tez go lubiłam, ale niektórych rzeczy nie jest się wstanie okryć. Wielokrotnie byłam świadkiem, jak kłócił się z rożnymi facetami w barze za miastem. Kiedy zobaczyłam go sprzedającego jakaś o dziwo czarna substancje, powiedziałam dość. Czekałam tego dnia na niego w ukrytej uliczce tak długo, ze palce totalnie mi skamieniały. Szczerze mówiąc nie byłam pewna, czy się zjawi. Napisałam do niego SMS, ze ktoś mnie śledzi, wiec teoretycznie jego obowiązkiem było przyjście mi na pomoc. Zawsze uważał, ze jestem uradzoną histeryczka. Może, ale własnie w tym momencie, kiedy miałam odjeżdżać, zjawił siw. Ukryłam się za samochodem, z obawy agresji z jego strony.
- Anabell, wyjdź zza tego auta i tak cie widzę - jego skowa brzmiały jak zawsze zniewalająco melancholijnie i romantycznie. Posłusznie zrobiłam to o co mnie prosił, a potem delikatnie podeszłam do niego.
- Co się stało? - spytał, ale w jego glosie pojawiła się nutka gniewu. Zauważył, ze nic mi nie jest i trzymam się świetnie.
- Nic. Po prostu mam do ciebie pewne pytanie - zareagował na te słowa, spokojnie, za spokojnie.
- Jakie? Miejmy to już za sobą - odrzekli z normalnym nonszalanckim zwyczajem. Sięgnęłam do kieszeni i pokazałam mu fiolkę po próbce perfum, w którym znajdowała się ciemna maź.
- Co to do cholery jest? - nie potrafiłam eis powstrzyma, po prostu warknęłam na niego z całą złością jaka znajdowała się w moim ciele.
- Skąd to masz? - spróbował wyrwać mi fiolkę, ale byłam szybsza - oddaj mi to, nie wiesz, z czym masz do czynienia.
- Prawda, nie wiem, ale za to jestem pewna, co ty masz zrobić, zniknąć z życia mojej siostry, raz na zawsze. Obiecaj!
- Kocham twoja siostrę z walego serca. Jeżeli masz zamiar powiedzieć jej o całym zajściu, radziłbym zastanowić się dwa razy. Chyba nie chcesz, aby twoi rodzice dowiedzieli się, skąd masz takie informacje. Idealna córunia  rodziców w taki miejscu, to do ciebie nie pasuje - powiedział i już wiedziałam, co muszę zrobić. Miałam nadzieje, że nie będę musiała rozważać tej opcji, ale to była jedyna szansa. Otworzyłam wieczko i podsunęłam do ust.
- Obiecaj - powtórzyłam.
- Nie zrobisz tego - był pewny swoich slow, ale ja po prostu wzięłam jeden duży łyk i opróżniłam zawartość fiolki. Jake wyrwał mi ja z rak, ale było za późno. Na języku poczułam ohydny smak miedzi i spalanego plastiku. Nagle przybrało mnie o mdłości. Mój organizm nie spodziewał się takiej różnorodności smaków. Ślina sama zaczęła lecieć z buzi. Kiedy myślałam , że zwymiotuję, złapałam Jake kurczowo za rękaw kurtki. Kolana ugięły się pode mną.
- Zabierz mnie do domu , Jake, teraz – powiedziałam cicho, bo każde słowo sprawiało mi ogromny ból.
- Nie dobrze – usłyszałam tylko i poczułam, że podnosi mnie, kierując w stronę samochodu.
Gdy otworzyłam oczy ogarnęła mnie ogromna fala ciepła. Byłam w domu, leżałam we własnym ciepłym łóżku. Rozejrzałam się wokoło. Mama i tata siedzieli na kanapie i bacznie mi się przyglądali. Jake zauważył, że otworzyłam oczy i odzyskuję przytomność. Poprosił grzecznie rodziców o chwilowe opuszczenie pokoju. Następnie zamknął drzwi i podszedł do mnie. Nosił te same ubrania, które miał na sobie wczorajszego wieczoru.
- Myślałem, że tego nie przeżyjesz, a tu – proszę bardzo! Wyglądasz jeszcze lepiej niż parę dni temu – powiedział, na jego twarzy pojawiła się wyraźna ulga. Naprawdę, nic mi się nie stało. Leżałam we własnym łóżku, bezpieczna. Pomyślałam na chwilę o rodzicach.
- Co im powiedziałeś? – spytałam , bojąc się usłyszeć odpowiedź.
- Prawdę. Powiedziałem o wszystkim, oprócz wypicia Kadolu. Przez ciebie twoja siostra ze mną zerwała, a może to była moja wina. Wczoraj była nasza rocznica, a ja po prostu zapomniałam o umówionej kolacji. Obwinia cię za to.
- Niektórzy, się po prostu nie zmieniają, Jake- odrzekłam, ale chciałam usłyszeć co ma jeszcze do powiedzenia – kontynuuj.
- Nie ma co kontynuować. Będę się już zbierać. Część domowników nie cieszy się z mojej obecności tutaj. Miło było cię poznać – delikatnie pochylił się i pocałował mnie w czoło – żegnaj.
- Nadal uważam , że jest z ciebie prawdziwy dupek, ale byłabym nim również , gdybym nie powiedziała dziękuję. Żegnaj, Jake.
- Napiszę kiedyś – zaśmiała się, zamykając za sobą drzwi.



1 komentarz:

  1. Oj Natalio ciągle mnie zaskakujesz!
    Dawaj następny!
    PS Ja też postaram się coś dodać :) (w końcu )
    PS2 Proszę usuń weryfikację obrazkową

    OdpowiedzUsuń